Działalność Ośrodka Opiekuńczo-Adopcyjnego w Żmiącej jest ze wszech miar inicjatywą potrzebną i niezbędną. To dzięki ludziom o wielkim sercu i niesamowitym zaangażowaniu, którzy poświęcają dzieciom całe swoje życie, mogliśmy doświadczyć na własnej skórze pozytywne i negatywne emocje związane z sieroctwem społecznym.
Po przeżyciu 5 weekendów pośród dzieci w Żmiącej zadaję sobie pytanie, komu ten ośrodek jest bardziej potrzebny — dzieciom czy kandydatom na rodziny adopcyjne. Odpowiedź nasuwa mi się sama – rodzinom adopcyjnym. Dzieci są niezwykle silne i poradzą sobie w różnych warunkach. Natomiast to my dorośli jesteśmy słabi, bardzo boimy się rzeczy, których nie znamy. Zawsze myślimy, że może być tylko gorzej.
Ośrodek w Żmiącej dał nam możliwość, aby przekonać się, że nawet z najbardziej tragicznie wyglądającej sytuacji jest jakieś pozytywne wyjście. Atmosfera panująca w tym miejscu napełniła nas jakąś niezwykle pozytywną energią, która dodaje nadziei, graniczącej z pewnością, lepszego jutra. Pracownicy pokazali nam, jak można optymistycznie patrzeć w przyszłość. Jesteśmy przekonani, że takie efekty może osiągnąć tylko grupa pasjonatów z wielkim powołaniem i doświadczeniem życiowym, ludzi, dla których dobro dziecka jest wartością nadrzędną.
Osobiście nie wyobrażam sobie lepszej metody przygotowania się do rodzicielstwa adopcyjnego niż dogłębne zanurzenie się w sieroctwie, jakie oferuje Ośrodek w Żmiącej. Nawet najlepiej przygotowane wykłady teoretyczne, wykorzystujące zdobycze dzisiejszej techniki, prowadzone przez niekwestionowane autorytety w dziedzinie adopcji i psychologii są niczym w porównaniu z kilkoma chwilami spędzonymi z dziećmi tak bardzo skrzywdzonymi przez swoich najbliższych.
Ośrodek w Żmiącej, przełamując wszelkie stereotypy, wypracował fantastyczne metody przygotowania kandydatów do podjęcia się trudnego zadania stworzenia nowych rodzin dla dzieci z bagażem doświadczeń, często trudnych do udźwignięcia przez osoby dorosłe. Oprócz wykładów teoretycznych mogliśmy na własnej skórze, doświadczyć wiele omawianych zagadnień. Byliśmy z dziećmi w chwilach radosnych, podczas zabawy, śmiechu i śpiewu, podczas wspólnych posiłków i spacerów. Mogliśmy doświadczyć także zupełnie innych emocji w chwilach, gdy dzieci pełne nadziei czekały na swoich rodziców, jak i w momentach przepełnionych goryczą rozczarowań, gdy rodzice ponownie zawiedli pokładane w nich oczekiwania.
Podczas pierwszego dnia pobytu w Żmiącej niezwykle dotknęła mnie sytuacja, gdzie większość dzieci nie cieszy się z wizyt swoich biologicznych rodziców. Jednak wchodząc w coraz głębsze relacje z tymi dziećmi, zrozumiałam, jak bardzo te dzieci boją się kolejnego kłamstwa, następnej niespełnionej obietnicy, ponownego zawodu i powrotu do często tragicznych warunków, w jakich musiały żyć. Widzieliśmy, jak na jak różne sposoby dzieci to przeżywają, od płaczu i krzyku, po zamknięcie się w sobie i unikanie kontaktu z innymi.
Żadne wykłady teoretyczne nie mogłyby wzbudzić we mnie tylu emocji, co doświadczenia tych kilku dni spędzonych w Żmiącej. Gdzie mogliśmy na bieżąco dzielić się swoimi odczuciami i zadawać pytania opiekunom, psychologom i pedagogom, a żadne z pytań nie pozostawało bez wyczerpującej odpowiedzi. Wieczorne spotkania z Panią Dyrektor zawsze napełniały nas otuchą i dodawały siły do podejmowania nowych wyzwań.
Niezwykle istotne i szalenie budujące były spotkania w ramach „grupy wsparcia” z rodzinami, które były na różnych etapach drogi adopcyjnej. Byliśmy uczestnikami bardzo wzruszającego i uroczystego momentu, gdy dzieci prosiły swoją nową rodzinę, aby zostali ich mamą i tatą. Później dzieci z nieskrywaną radością i dumą mówiły: „To jest mój tata”, „To jest moja mama”. Rozmawialiśmy z rodzinami, które już kilka lat wcześniej adoptowały dzieci, jak również z rodzinami, które były w trakcie nawiązywania kontaktu z wybranymi dziećmi. Mieliśmy wiele wątpliwości czy zdołamy poradzić sobie z tak dużym wyzwaniem, jakim jest adopcja. Te rozmowy z rodzinami, które już miały to adopcyjne doświadczenie za sobą, napełniły nas nadzieją i wiarą, że naprawdę nam się uda i będzie dobrze, mimo że jak to w życiu bywa, z pewnością pojawią się gorsze i lepsze chwile. Spotkania te umocniły nas w przekonaniu, że podjęliśmy słuszną decyzję, pragnąc zbudować nowy dom dla skrzywdzonego dziecka.
Przygotowanie kandydatów na rodziny adopcyjne przez ośrodek w Żmiącej jest jedyną opcją, jaką rozsądny człowiek może wybrać! Kupując samochód czy sweter, jedziemy na jazdę próbną czy też przymierzamy ubranie w przymierzalni. Chociaż decydujemy o błahych przedmiotach, które i tak za jakiś czas wymienimy na nowsze, musimy je najpierw sprawdzić i przekonać się, czy są dla nas. W przypadku adopcji nie ma wymian, to decyzja jedyna, nieodwołalna, podjęta na całe życie, na dobre i na złe! I to dzięki ludziom, którzy każdego dnia tworzą ośrodek w Żmiącej, zawdzięczamy to, że możemy „przymierzyć się” do nowej roli przyszłego rodzica. Możemy „dotknąć” problemów dziecka i przekonać się, z czym będziemy musieli się zmierzyć przez resztę życia. To wszystko daje domyślenia i tak jak w naszym przypadku wpływa na ostateczną decyzję o adopcji.
Pobyt w Żmiącej wlał w nasze serca bardzo dużo wiary we własne siły i nadziei na spełnienie marzeń. Wiemy, że życie to nie bajka i bywa różnie, że chwile radości przeplatają się z chwilami rozpaczy i zwątpienia. Jednak po tych paru dniach spędzonych w Żmiącej uwierzyliśmy bardziej we własne siły i wiemy, że nawet najtrudniejsze sprawy mogą zakończyć się szczęśliwie. Podejrzewam, że po wysłuchaniu samych wykładów podjęlibyśmy decyzję o rezygnacji z dalszych etapów przygotowania. Jednak dzięki cennym rozmowom z Panią Dyrektor, psychologami i wychowawcami, a szczególnie dzięki dzieciakom, z którymi mogliśmy spędzić czas, nasza decyzja jest zupełnie odwrotna.
To właśnie ta „góra przemian” powoduje, że człowiek bardziej dojrzewa i w zupełnie inny sposób zaczyna patrzeć na otaczający go świat. Wyrażam olbrzymią wdzięczność, że mogliśmy, dzięki ośrodkowi w Żmiącej, być w środku wydarzeń, staliśmy się współprzeżywającymi, a nie patrzącymi na dziecięce rozterki z zza „szklanej szyby”.
Przepełnieni wiarą we własne siły i możliwości oczekujemy na dalszy rozwój wydarzeń. Dobrze, że można wracać do Żmiącej i ogrzewać swoje serca w niesamowitej atmosferze, za którą bardzo się tęskni.
R i D.